Wycieczka Koła PZN w Hajnówce na trasie Czersk–Chęciny–Wieliczka-Bałtów

ARCHIWUM »  Archiwum » Wycieczka Koła PZN w Hajnówce na trasie Czersk–Chęciny–Wieliczka-Bałtów

 Zanim dotarliśmy do solnych podziemi w Wieliczce – odwiedziliśmy zabytkowe ruiny dwóch starych zamków: w Czersku i Chęcinach.

 

Zamek w Czersku to siedziba Książąt Mazowieckich wzniesiona jeszcze przed bitwą grunwaldzką. Jego świetność przerwały: potop szwedzki, wyprawy kozackie i zmiana koryta Wisły. Do zdobycia przez nas, były  dwie wieże, z których rozciągał się widok na podradomskie sady i pola. Pod murami zamku kościół, gdzie akurat trafiliśmy na odpust i jego atrakcje – najsmaczniejsze chyba lody, a także różne soki do degustacji.

 

   Obiekt zamkowy w Chęcinach jest na górze. Podchodziliśmy do niego ze śpiewem i żartami, by dodać sił słabszym koleżankom. Po drodze witaliśmy posągi rycerstwa.

 

Oprowadzał nas płatnerz przewodnik, który ciekawie opowiadał dzieje tego królewskiego zamku wybudowanego przez króla Władysława Łokietka. Można było zobaczyć pozostałości skarbca, dużej studni, pomieszczeń mieszkalnych, czy herby rycerskie na murach. Wchodziliśmy tym razem na dwie baszty – jedna z nich ciasna, ciemna o stromych wysokich schodach. Trzeba było mocno przytulać się do siebie i muru by przepuścić schodzących, Było to dobre aby się lepiej zintegrować, ale niebezpieczne, bo kto nie pilnował swoich łokci, mógł być na łokieć nadepnięty. Przytrafiło się to jednej z nas. No Cóż – posiadłość króla Łokietka. Cele więzienne i lochy w basztach – straszą bardzo.

 

  Około siedemnastej pierwszego dnia wyprawy dotarliśmy do Wieliczki. Aby dostać się do solnych wyrobisk – trzeba było poddać się porządkowi zwiedzania. A mianowicie kolejkom i uruchomieniu odbiorniczków ze słuchawką, które rozdał nasz przewodnik dla lepszej komunikacji z grupą. Było z tym w naszej grupie trochę ambarasu. Na początek 380 schodów w dół do 64 metry w głąb ziemi. Oprowadzani podziemnymi korytarzami, oglądając solne dziwy na ścianach, dawne urządzenia górnicze, jeziorka solne (nad jednym z nich na tle muzyki Chopina słyszeliśmy odgłosy pracy górników), podziwiając piękne rzeźby solne w kaplicach – schodząc schodami w dół znaleźliśmy się na sto-trzydziestym-szóstym metrze głębokości. Nasz przewodnik z dużą wiedzą i wielką swadą barwnie opowiadał o wszystkim. Po dwóch i pół godziny wędrówki, zmęczonych i nainchalowanych solnym powietrzem,– windami „wydobyto” nas na powierzchnię ziemi. Odczucia w windzie podobne były trochę do wirówki, która w przewiewie ciągnie za uszy w górę. 

 

Drugiego dnia, po śniadaniu, rozpoczęliśmy od pokonywania dolegliwości zakwasowych w nogach po tylu schodach. O godzinie 9 byliśmy już pod górą Malik, w której jest Jaskinia Raj - jedna z najpiękniejszych jaskiń krasowych w Polsce. Odkryta przypadkiem w 1963 roku i oddana do zwiedzania po dziewięciu latach. Tu doznaliśmy wszyscy refleksji porównując arcydzieła ludzi z tym co pięknego może wytworzyć natura. Potrzebuje ona tylko czasu i ciszy. Wśród nawisów i nacieków kalcytowych można zobaczyć np. krasnale, sowę, syrenkę siedzącą na skałach, a nawet szopkę betlejemską… Najdłuższy stalaktyt 80-cio centymetrowy kształtował się przez 8 tysięcy lat. Mimo, że trzymaliśmy głowy w kieszeniach to ktoś z nas spróbował podwyższyć głową mocno niski miejscami strop jaskini.

 

   O Godzinie 13 byliśmy już w Bałtowie – niedaleko Ostrowa Świętokrzyskiego. Świat dinozaurów to ostatni, najdłuższy etap naszego zwiedzania.

 

Po obiedzie udaliśmy się do oceanarium, gdzie pradawne morskie ogromne stworzenia atakowały tych z nas co mogli korzystać z okularów 3D. A reszta podtrzymywała na duchu znajdujących się prawie w paszczy kolosa morskiego…

 

 Na ścieżce edukacyjnej eksponowano okazy dinozaurów z różnych epok. Pani przewodnik interesująco przedstawiała życie na ziemi przez 500 milionów lat historii ziemi – od  pierwszej grupy skamieniałości , przez okres dominacji dinozaurów, aż do pojawienia się człowieka. Amonid, wulkanodon z okresu Jury, ogromny ceratozaur  ważący do 150 ton… Przerażały. Ale też zachęcały by się z nimi sfotografować. W muzeum można też było zobaczyć resztki ich kości czy zębów.

 

Po Bałtowie jeździliśmy kołową kolejką. Liczy on 700 mieszkańców, posiada np. swoją świętokrzyską Sabatówkę czy kino 5D, a wzdłuż miejscowej rzeki Kamienna i w wąwozach są rezerwaty przyrody np. modrzewiowy rezerwat  bobrów…  Dojechaliśmy do zwierzyńca. To takie Bałtowskie „Safari”. Z okien kolejki  oglądaliśmy wolnożyjące zwierzęta. Są tam m. in. żubry, lamy, wielbłądy dwugarbne, strusie emu, jaki tybetańskie, osiołki… Polowaliśmy na niektóre z nich za pomocą aparatów fotograficznych. Wożą tam turystów także dawne amerykańskie skoolbusy.

 

   W drogę powrotną ruszyliśmy o 18-tej. Pełni przeżyć i wrażeń śpiewaliśmy i żartowaliśmy aż do Hajnówki.

 

   Nasza wyprawa odbyła się przy wsparciu finansowym PFRON oraz osób, które przekazały 1 % podatku na naszą organizację.

 

Dziękujemy!

 

Tekst: Małgorzata Sokołowska

 

Zdjęcia: Elżbieta Tomaszuk, Joanna Kierdelewicz, Mariusz Szwarc